Chatko schadzek, wy tudzież, koleżkowie, którzy
gośćmi dziewiątej bramy za bractwem kapturzym
bywacie, czy naprawdę myślicie, że w świecie
tylko wy fiuty macie i nimi trzepiecie
cały rodzaj niewieści, nas zasię by miały
nie chcieć panny, bo cuchniem jak kozieł w upały?
Czyż mniemacie, że was tu, tę dwusetną hordę
popiardujących w stołki nie wyrucham w mordę?
Czekajcie, jeszcze ja wam pięknie wymaluję
wrota waszej spelunki w kolorowe chuje!
Dziewczę bowiem, co z moich ramion ledwie zbiegło,
kochane tak jak żadna nigdy już nie będzie
i o którą zawzięte boje wiodłem wszędzie
u was bywa (szczęściarze!), tam ją wszyscy jedną
kochacie wy, cieniasy (boże ratuj który!),
najlichsze w mieście męty, cwele, oszczymury!
A zwłaszcza ty, synalku długowłosy ziemi
iberyjskiej, gdzie królik po norach się pleni,
Ihnasiu, co ci bródka szczeciną porosła,
a uryną przemywasz hiszpańskie swe dziąsła.